|
|
|
|
OGŁOSZENIE
"Wyprawka Szkolna"
w roku szkolnym 2008/2009 Proszę o zgłaszanie się do kancelarii szkoły w celu pobrania wniosków do dofinansowania zakupu podręczników. Dochód na członka rodziny uprawniający do zakupu książek nie może przekraczać kwoty 351 zł.
Wnioski należy składać do 12 września 2008 r.
Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 w Lublinie informuje, że rozpoczęcie roku szkolnego 2008/2009 odbędzie się dnia 1 września 2008 roku o godz. 9.00
na boisku szkolnym. Uroczystość poprzedzi Msza św. w kościele p.w. Św. Agnieszki w Lublinie o godz. 8.15
Zapraszamy!!!
LISTY UCZNIÓW KLAS I na rok szkolny 2008/2009 dostępne są w SEKRETARIACIE SZKOŁY
Kalendarz szkolny 2007/08
Podręczniki 2008/09
Rozkład dzwonków
Szkoła bez przemocy
Uwaga! Uczniowie i rodzice klas VI - sprawdzian
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wspomnień czar
Pani Anna Kamińska – była uczennica, dziś pani sekretarka
Wnętrze budynku szkolnego wyglądało zupełnie inaczej niż dziś. Schron był zamkniętym na głucho pomieszczeniem i miał być dla nas otwarty jedynie na wypadek wojny. Szatnie znajdowały się tam, gdzie dziś są sale lekcyjne nr 10 i 11. W 12 mieściła się biblioteka, w której pracowali państwo Wąsikowie. Jej atmosfera przypominała mi tę, panującą w świątyniach. Lubiłam to i spędzałam tam dużo czasu.Progów kancelarii, pokoju nauczycielskiego i gabinetu dyrektora się nie przekraczało. Dla dzieci te pomieszczenia były tabu.
W pokoiku obok pokoju nauczycielskiego znajdował się sklepik. Na przerwach kłębił się tam zwykle tłum „wiszących” sobie na plecach uczniów, tak że nie sposób było czegokolwiek kupić. Zresztą więcej było oglądających niż kupujących.
Często odbywaliśmy żywe lekcje biologii i geografii, ponieważ przyległe tereny stanowiły pola uprawne. Wokół boiska, na którym wtedy jeszcze nie było betonu, stały domki jednorodzinne, z których mieszkańcy wychodzili wprost na teren przyszkolny.
Wychowawczynią mojej klasy 1 a była pani Prószkowska, potem w klasach 2-6 pani Samolej, a w 7-8 pani Trębińska.
Moja klasa wyróżniała się tym, że dziewczęta nosiły we włosach zmieniane co tydzień, białe lub czerwone kokardy. Bardzo byłyśmy widoczne, szczególnie na apelach.
Poza wymienionymi uczyli mnie także: pan Bohdan Niewiadomski, panie Maria Królig, Maria Figurkowska, Zofia Żwirkowska, Kazimiera Żarnowska, Helena Stochmalska, Joanna Podolak, Aleksandra Wójcik, Franciszek Majder.
Lekcje z panią Rzędzicką uczącą fizyki kończyły się chóralnym: „Do widzenia pani, dziękujemy za naukę”, a pani Żarnowska przechowywała na zapleczu pracowni skrzypce i jeśli bardzo ją poprosiliśmy, to nam na nich grała. Nie da się ukryć, że był to nasz sposób na skrócenie lekcji.
Należałam do Koła Odbudowy Warszawy, płaciliśmy składki, zbieraliśmy widokówki, a wycieczka do stolicy była dla nas wielkim przeżyciem. Nie było to coś tak zwyczajnego jak dziś, że się po prostu wsiada i jedzie, o nie...
Brałam też udział w zawodach sportowych na stadionie przy ulicy Kresowej, których organizatorką była pani Stochmalska.
W czasie mojej edukacji do klasy niższej chodziła pani Jolanta Szuster, a mnóstwo dziewcząt wzdychało do pana Ryszarda Dudzica. Wtedy było tak, że dziewczęta podkochiwały się głównie w prymusach.
Pani Kazimiera Solecka, pani Irena Mróz – byłe panie woźne
Któregoś dnia, w czasach dyrekcji pana Zbęka, panie sprzątały gruntownie magazynek, w którym dziś mieści się pokój intendentki. Miał on być wówczas przeznaczony na pomieszczenie socjalne dla pracowników obsługi. Podczas porządkowania jednej z szafek znalazły zmięty, zapomniany sztandar. W tym czasie wszedł dyrektor Zbęk.
- Co z tym zrobić? – spytały.
- A to, to wyrzucić – zdecydował, bo to coś zupełnie nie przypominało sztandaru, a raczej zmiętą, zniszczoną szmatę.
- Panie dyrektorze, pod tym sztandarem chodziłam do szkoły, brałam komunię, byłam u bierzmowania... – zaprotestowała pani Solecka.
- A co to właściwie jest? – spytał dyrektor.
- Sztandar!
Złożyłyśmy go i położyłyśmy do tej samej szafki w jego obecności. Ustawiłyśmy przed nią sterty pudeł, skrzynek, paczek, tak by nie było do niej dostępu. Nawet chciałam zanieść go do kościoła na przechowanie, ale – gdy go potem w szafce szukałam – gdzieś zniknął. Pan Bóg chronił mnie przed grzechem kradzieży – kończy z uśmiechem pani Solecka.
Gdy odeszła na emeryturę dalej pilnowała go pani Mrozowa. W 1989 roku, za dyrekcji Jana Błażukiewicza sztandar wrócił na honorowe miejsce.
Pani Otylia Samolej – nauczycielka geografii
15 sierpnia 1956 roku otrzymałam nakaz pracy w Szkole Podstawowej nr 10, która mieściła się w baraku przy ulicy Tatarskiej. Do kierownika Sobczyka przyszłam z mamusią, bo bałam się tej dzielnicy. Miała złą sławę, były to wówczas peryferie Lublina i zupełnie nie chciałam akurat tam pracować. Wtedy okazało się, że od 1 września 1956 roku szkoła będzie przeniesiona do budynku przy ulicy Kalinowszczyzna. Od razu zrobiło mi się raźniej na duszy. Nowy budynek wydał mi się ogromny i piękny. Bardzo mi się spodobał.
1 września, jeszcze na Tatarskiej poznałam swoją pierwszą w życiu klasę. Dzieci, wyczytywane z listy, podchodziły do mnie. Podszedł też chłopczyk w pięknym, czerwonym sweterku z dwiema kieszonkami. Płakał, bo nie chciał iść do szkoły. Jakoś tak w pewnej chwili podszedł do mnie i ... przytulił się. Przygarnęłam go do siebie, wzięłam za rączkę. Jego matka (wówczas kierowniczka przedszkola) była pierwszym rodzicem mojej klasy, którego w życiu poznałam. Potem poszliśmy całą szkołą na mszę i pomaszerowaliśmy do tej nowej szkoły. W mojej klasie było 40 dzieci. Obecna sala 22 była moją pierwszą salą.
Rok później poważnie zachorowałam i znalazłam się w szpitalu. Dzieci tęskniły za mną i dopytywały, kiedy wrócę. Wiesiek, ten w czerwonym sweterku, powiedział, że „jak pani nie wróci do szkoły, to ja się chyba żabiję”. Do dziś, kiedy go spotykam, przypomina tamtą historię.
Prowadziłam klasy od pierwszej do siódmej, jako że od czwartej uczyłam je geografii, więc mogłam zachować wychowawstwo.
Z roku 1956 został mi w pamięci jeszcze taki szczegół: będąc w klasie usłyszałam za oknem ogromny krzyk. Wyjrzałam przez okno; tłum ludzi przed szkołą krzyczał, że kierownik zdjął krzyż i wyrzucił przez okno. Byłam zdezorientowana i zaskoczona. Potem okazało się, że krzyż zdjęła nasza starsza, nieżyjąca już koleżanka, ale na pewno nikt nie wyrzucał go przez okno. Z końcem roku szkolnego odwołano kierownika szkoły.
Pokochałam tę dzielnicę, w tej szkole przepracowałam całe swoje życie – 39 lat. Nigdzie nie było mi tak dobrze. W szkole kwitło życie. Organizowaliśmy wraz z rodzicami przedstawienia teatralne. Z „Zaklętym Kaczorem” jeździliśmy do różnych miejscowości. Po latach, nawet te dzieci postrzegane wówczas za najgorsze, wyrosły na dobrych, wspaniałych ludzi.
Pani Jadwiga Szewczyk – była uczennica wspomina przedwojenną szkołę
Szkoła miała dwie filie ze względu na małą ilość sal lekcyjnych. Jedną na Kalinowszczyźnie 84, tam gdzie obecnie mieści się Dom Pomocy Społecznej, a drugą na Kalinowszczyźnie 58. W młodszych klasach zakładane były drużyny zuchów, a od klasy piątej harcerskie. Istniał też chór szkolny, prowadzony przez panią Krywult.
Przed rozpoczęciem każdej pierwszej lekcji odmawiano modlitwę do Ducha Świętego, a po zakończeniu wszystkich lekcji dziękczynną do Boga Ojca. W maju ubierano ołtarzyk Matki Bożej, a w czerwcu Najświętszego Serca Jezusowego, o wystrój których dbały co tydzień zmieniające się dyżurne. W młodszych klasach religii uczył ksiądz prefekt Stanisław Lipski, który zmarł na gruźlicę w wieku 27 lat i jego doczesne szczątki spoczywają na naszym cmentarzu parafialnym. W starszych klasach uczył mnie ksiądz prefekt Stanisław Stachowicz, którego za okupacji aresztowali Niemcy i wywieĄli do obozu. Prawdopodobnie przeżył. Lekcje religii prowadzone były na terenie szkoły.
Po śmierci Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego dzieci z naszej szkoły uczestniczyły we mszy świętej ofiarowanej za jego duszę. Sztandar szkolny był osłonięty kirem. Po mszy świętej odbyła się w szkole akademia ku czci Jego pamięci. 11 listopada odbywały się w szkole akademie z okazji odzyskania przez Polskę niepodległości. Składały się na nią recytacje i pieśni wykonywane przez chór szkolny.
Zamieszczone powyżaj wspomnienia pochodzą z jubileuszowego biuletynu, wydanego na 80-lecie szkoły,
w 1998 roku.
Czasami do administratora strony docierają mailem różne informacje o charakterze wspomnieniowym
od absolwentów "Dziesiątki". Prosimy o więcej. Oto jeden z nadesłanych listów, wnoszący cenne informacje
do historii naszej szkoły:
Serdecznie witam
Jestem absolwentem "Dziesiątki". W tym roku minęło 46 lat, jak opuściłem jej mury. Miło mi, że "Stara
Buda" ma wreszcie swoją stronę. Jest nieźle, ale myślę, że warto pokusić się o spis absolwentów
z poszczególnych roczników. A także, dopóki istnieje budynek przy ulicy Tatarskiej, należałoby go
sfotografować i umieścić w "Historii szkoły". Brakuje zapisu, że wykorzystywano pomieszczenia także
poza budynkiem przy ulicy Tatarskiej. O ile dobrze pamiętam, moja 4 klasa mieściła się w lokalu
kamienicy niedaleko kościoła. Pamiętam, że wchodziło sie do niej po schodkach. Nie wiem, czy ta kamienica
jeszcze istnieje. Też warto byłoby to uwiecznić w historii szkoły.
Warto też wspomnieć o wspaniałym Gronie Pedagogicznym, że wspomnę Panią Borowcową, Tuzimską, Pana Gaczoła -
"złotą rączkę", księdza Kozyrę. Łezka w oku się kręci.
Pozdrawiam Stanisław
|
|
|
|
|
|
|
|